Wywiad z Abu Zeinah
Decibel: Cześć Kamil! Niezwykle cieszymy się, że kolejna edycja naszego cyklu będzie okraszona występem artysty, którego twórczość obserwujemy od dawna. Czym jest dla Ciebie muzyka elektroniczna i kiedy rozpocząłeś swoją twórczą przygodę?
Abu Zeinah: Cześć! Też się cieszę, że zagram na Waszej imprezie. Widziałem wcześniej filmiki z live streamów Decibela i wyglądało to bardzo dobrze!
Wszystko zaczęło się od fascynacji New Wave i Minimal Wave. Gdy miałem 17 lat, kupiłem pierwszy syntezator. Był to analogowy sprzęt z Włoch wyprodukowany pod koniec lat siedemdziesiątych - Crumar Trilogy. Mimo tego, że było to proste urządzenie, to otworzyło mi drogę do syntezy dźwięku i eksplorowania nowych brzmień.
Mimo braku wykształcenia muzycznego, chciałem grać w zespole. Udało się stworzyć pewien projekt, który miał oscylować brzmieniowo właśnie w tych rejonach. Projekt upadł po paru próbach i występach, które niefortunnie zawsze kończyły się przyjazdem policji. :D
Był to czas, kiedy sporo się nauczyłem. Wtedy, w jakiś dziwny sposób projekty w klimacie Minimal Wave, przeistoczyły się w coś bardziej energicznego i mrocznego. W coś, co brzmiało bardziej jak Techno.
Mieliśmy okazję usłyszeć Cię zarówno w głębokich DJ setach, jak i dużo mocniejszych liveact’ach. Które wydanie sprawia Ci większą frajdę i jak sądzisz, jak oba odbierane są przez słuchaczy?
Chciałbym osiągnąć pewien balans brzmieniowy między szybkim, dynamicznym, surowym, a hipnotycznym i mrocznym techno. Cały czas się uczę i poznaję nową muzykę. Często to jak gram, wynika akurat z tego, w jakim klimacie jest projekt, nad którym aktualnie pracuje. Jeżeli siedzę w studio i pracuje nad jakimś głębokim brzmieniowo numerem, to jest szansa, że nadchodzący występ będzie właśnie w takim klimacie.
Mam wrażenie, że sam wpadłem w pułapkę niepotrzebnego szufladkowania muzyki i starałem się przygotowywać raz taki, a raz inny materiał. Teraz wydaje mi się, że nie ma co się ograniczać i trzeba próbować połączyć ulubione muzyczne elementy. Największą frajdę sprawia mi to, jak dobrze udaje mi się połączyć te style i wychodzi mi szybkie alien techno. :)
Spotykam się raczej z dobrym odbiorem. Będę się cieszył, jeżeli ludzie dalej będą chodzić na moje występy, bez względu na to czy to wersja delikatna, czy bardziej agresywna, a po prostu będą chcieli usłyszeć moją ekspresje.
Jesteś członkiem duetu producenckiego Feral Rite. Opowiesz nam coś więcej o nim?
Projekt Feral Rite, to duet mój i Marka Nalikowskiego. Parę lat temu pojechaliśmy razem na Atonal Festiwal. Spontanicznie zainspirowani wspaniałymi występami, postanowiliśmy połączyć siły i stworzyć duo. Z początku był to projekt nastawiony przede wszystkim na występy Live. Mieliśmy bardzo dużo sprzętu i graliśmy w wielu fajnych miejscach. Zdecydowanie największe wydarzenie, to była impreza Technosoul ze Stanislavem Toklachevem i Vatican Shadowem.
Często robiliśmy próby i wiele graliśmy, ale nie mieliśmy czasu na nagrywanie materiału. Teraz gdy formula live troszkę się wyczerpała, a my mieszkamy w innych miastach, skupiamy się na nagrywaniu utworów na odległość.
Pamiętasz okoliczności w jakich związałeś się z projektem Behind The Stage?
Kiedyś pracowałem w pewnym barze i akurat na ten wieczór, zaplanowana była impreza Behind The Stage. Wtedy nie do końca wiedziałem co to za projekt, ale bardzo mnie zafascynował. Dowiedziałem się kto stoi za tą inicjatywą i kto zorganizował występ Sigha w Warszawie. Od tamtej pory BTS stał się jednym z moich ulubionych cykli imprez.
Po jakimś czasie moja przyjaciółka Martyna – VTSS, która akurat była w tym projekcie razem z Kasią - ISNT, zaproponowały mi dołączenie do ich kolektywu. Byłem zachwycony taką perspektywą. Zagraliśmy razem na paru wspaniałych imprezach. Do tego wiele się nauczyłem, od czasu gdy jestem w tym projekcie.
Behind The Stage rozszerzyło swoją działalność i od niedawna jest również labelem. Utwór, którym dokładasz cegiełkę do pierwszego kasetowego wydawnictwa to "Phroaig". Jakie emocje towarzyszyły Ci w związku z jego wydaniem?
Bardzo się cieszę, że udało nam się stworzyć taką kasetową kompilacje. Kaseta jest różnorodna, co wydaje się być zaletą. Na nasze wydanie trafił numer „Phroaig”, który stworzyłem znacznie wcześniej.
Przygotowywałem się akurat do grania na afterze po Revive Festiwal. Wydawało mi się, że taki hipnotyczny utwór będzie idealny do grania o godzinie 14. Do tego piłem swoją ulubiona whisky Laphroaig - stąd nazwa.
Jak w Twoim przypadku wygląda rozpoczęcie prac nad nowym utworem i jakie urządzenie w studio jest najchętniej przez Ciebie wykorzystywane?
W moim studiu najważniejszy jest komputer oraz Ableton Live. Miałem bardzo dużo hardware’u, ale tak naprawdę to mnie tylko rozpraszało. Posiadanie dużej ilości sprzętu może wiele nauczyć i rozwijać, ale jednocześnie może być pułapką. Od kiedy ograniczyłem setup, znacznie łatwiej jest mi się skupić na produkcji.
Zawsze używam sampli, które zgrałem z mojego systemu modularnego oraz z Analog Rytma. Urządzeniem, które zawsze słychać w moich produkcjach jest Nord Drum 2 - wspaniały syntezator perkusyjny. Daje wiele możliwości w kreowaniu brzmienia. Najbardziej podobają mi się te dźwięki, które nie brzmią jak konwencjonalne perkusjonalia.
Prace nad utworem prawie zawsze zaczynam od stworzenia jakiejś repetytywnej sekwencji prowadzącej numer. Zazwyczaj jest to jakiś drone albo bassline z intensywna modulacja filtra.
W swojej dotychczasowej karierze zagrałeś m.in. na takich festiwalach jak OFF, Up To Date czy Revive. Jak wyglądały przygotowania do Twoich występów i czy brałeś pod uwagę różnice w potencjalnych odbiorcach?
Cieszę się, że moglem grać na tylu wspaniałych wydarzeniach. Do każdego występu podchodziłem zupełnie inaczej. Na początku każdy był improwizacją. Nie były to przygotowane wcześniej w studio występy. Decydowałem się na to, by najważniejsze elementy live’a powstawały na żywo w klubie. Woziłem ze sobą prawie całe studio, od syntezatora modularnego, elektronów, po efekty i mixer.
Z czasem odszedłem od tej formuły. Zrezygnowałem z systemu modularnego, na rzecz grania z laptopem. Postanowiłem, że chce przenieść jakość studyjną do klubu, bez wożenia całego sprzętu ze sobą. Komputer i Ableton Live zdecydowanie na to pozwalają. Ostatnie live są znacznie bardziej przygotowane i zaplanowane oraz maja znacznie bardziej złożoną strukturę.
Zawsze przed występem robię rozeznanie na jakiej imprezie mam grać. Z początku starałem się dostosowywać do imprez, ale gdy z czasem ukształtowało się to, jak chce żeby moje występy brzmiały, przestałem skupiać się nad tą kwestią. Wydaje mi się, że mamy coraz bardziej świadomą publikę. Artyści mogą czuć się znacznie swobodniej i prezentować dokładnie to chcą.
Obecnie jesteś na etapie przeprowadzki z Warszawy do Berlina. To z pewnością ważny krok w Twojej muzycznej karierze. Czego chciałbyś sobie życzyć w nadchodzącym dla siebie czasie?
Chciałbym, aby czas w nowym mieście był bardzo produktywny muzycznie. Chciałbym zobaczyć wiele ciekawych i inspirujących występów.
W ostatnich latach wielokrotnie pojawiałeś się w Krakowie na różnego rodzaju klubowych wydarzeniach. Które miejsca wywarły na Tobie pozytywne wrażenie i dlaczego?
Granie w Krakowie zawsze mi się wspaniale kojarzyło. Jakoś tak wychodziło, że zawsze czułem się tam bardzo swobodnie. Grałem parę razy w Bombie, na Szpitalnej no i w Świętej Krowie.
Bardzo dobrze wspominam Bombę. Raz zdarzyło mi się takie granie, które zaliczam do kategorii wyzwań. Miałem ze sobą bardzo dużo sprzętu. Aby wszystko podpiąć, musiałem stworzyć dziwną strukturę sprzętu zajmującą trzy poziomy didżejki. Mimo niesprzyjających warunków, udało mi się zagrać live, z którego bylem bardzo zadowolony. Cieszyło mnie, że klub był pełen, a publiczności nie przeszkadzał ścisk na parkiecie.
Szpitalna to również wspaniałe miejsce. Z tego co pamiętam nagłośnienie było tam rewelacyjne. Granie live tam, to bardzo duża przyjemność.
Za to Święta Krowa, to magicznie miejsce. Pamiętam gdy pierwszy raz tam grałem, to bylem totalnie zaskoczony, że w tak małym miejscu można zorganizować tak wspaniałą imprezę. Rewelacyjne było to, że imprezka trwała do bardzo późnej godziny, a klub był prawie cały czas pełen. Nie mogę doczekać się następnego razu!
Już niebawem będziesz gościem kolejnej edycji naszego cyklu w klubie Święta Krowa. Czego możemy spodziewać się po Twoim występie?
Prawie każdy DJ set jest u mnie improwizacją. Pakuje ze sobą różne płyty, od surowszych i mocniejszych, po głębokie i bardziej hipnotyczne. Na pewno będzie można posłuchać paru moich niewydanych produkcji. Set na pewno będzie hipnotyczny, ale i szybki. Wydaje mi się, że szybkie hypno alien techno, to dobre określenie.
Komentarze
Prześlij komentarz