Wywiad z Rafique


Decibel: Cześć Rafale! Cieszymy się, że w końcu będziemy mieli możliwość wysłuchania Twojego, winylowego seta, podczas naszego wydarzenia. W dobie wszechobecnej cyfryzacji pozostajesz wierny winylowemu brzmieniu. Pamiętasz w jakich okolicznościach rozpoczął się romans z analogowym nośnikiem?

Rafique: Siemanko Ekipa. Z graniem na imprezach wystartowałem w 2000 roku. Wtedy DJ sety grało się przede wszystkim z winyli. Był to podstawowy nośnik muzyki techno. Jestem niereformowalny. Gram wyłącznie z winyli, aż po dziś dzień. Wychodzę z założenia, że kupno winyla to też mały wkład w rozwój i wsparcie sceny, a że mogę jeszcze je miksować dla ludzi w klubach, to już podwójny sukces.

Niemal od zawsze kojarzony byłeś z klubem Sfinks700 w Sopocie, gdzie do tej pory jesteś rezydentem. Jak rozpocząłeś współpracę z najbardziej rozpoznawalnym miejscem na Pomorzu?

Szczegółów nie pamiętam. Na pewno był to srogi balet. Przed pewnymi urzędniczymi zakazami, imprezy trwały tam często do godziny 13:00 w niedzielę. Tak, było takich wiele. A tak bardziej serio, to naturalną koleją rzeczy było to, że z imprezowego młokosa, stałego bywalca klubu, maniakalnie kupującego winyle, zafascynowanego miksowaniem, wyrosłem na takiego muzycznego ancymona, jakim jestem dziś. Moje regularne granie w Sfinie zaczęło się w okolicach roku 2008/2009.

Rafique niewątpliwie kojarzony jest z nieskazitelną opinią środowiska związaną z miksem, który doceniany i szanowany jest przez najlepszych „cyfrowych” artystów w Polsce. Nie wzięło się to zapewne znikąd. My natomiast jesteśmy ciekawi czy pamiętasz początek swojej DJ-skiej przygody i wydarzenie na którym debiutowałeś za konsolą?

Dziękuję. Jeśli faktycznie taka opinia o moim miksowaniu krąży po scenie, to znaczy, że warto było robić to tak, jak do tej pory. Kocham miksować i robię wszystko co mogę, aby wyszło to jak najfajniej. Początku nigdy nie zapomnę. Bo tego nie da się zapomnieć, nawet gdyby bardzo się postarać. Elbląg, anno domini 2000, czyli prawie dwie dekady temu. Wieczór 25 grudnia, dwa Technicsy 1200, mikser, impreza w piwnicy zwykłego elbląskiego pubu, tłum ludzi i świetna zabawa.

Pochlebne opinie o Twoich występach mieliśmy możliwość wielokrotnie zweryfikować i za każdym razem wielkie wrażenie robił na nas wyśmienity dobór utworów. Nienaganna selekcja, która naturalnie wpisuje się w nasz gust muzyczny, jest Twoim znakiem rozpoznawczym i gwarantuje pełną paletę wrażeń podczas występu. Jak wyglądają przygotowania do Twoich setów?

Nie jest to prosta sprawa. Trzeba wybrać sporo dwunastocalowych płyt, a ciężkie są strasznie. Zawsze wybieram za dużo płyt i aby zmieścić je w torbie, muszę przeprowadzić kolejną, ostateczną selekcję, ale to już sama przyjemność. Zawsze staram się mieć w torbie dużo nowości, ale znajdzie się w niej też trochę techno z lat ubiegłych. Dobre techno nie ma daty ważności. Nie ukrywam, że lubię też wyszperać jakieś straszne wynalazki. Miksuję to, czego sam słucham i co chciałbym usłyszeć jako techno tancerz.

Odsłuch i przygotowania do kolejnych występów niewątpliwie pochłaniają wiele godzin, ciężkiej pracy. Czy prywatnie Rafał ma czas na słuchanie innych gatunków muzycznych?

Oczywiście, Rafał zawsze znajdzie czas na słuchanie muzyki. Dobry rap, zarówno ten nowy jak i ten stary. Electro, disco, house, ghetto tech, ambient. Posiadam sporą kolekcję dobrego dub techno i pochodnych. Klasyczny rock nie, bo nie lubię klasycznego rocka, metalowych ballad też unikam. Sporo czasu spędzam w samochodzie, często są to wielogodzinne trasy, to właśnie wtedy odsłuchuję przeróżnych nowości, setów, albumów, epek. Moja samochodowa playlista potrafi być naprawdę bardzo enigmatyczna i zaskakująca.

Podczas swojej kariery miałeś przyjemność supportować wielkich artystów. Który z nich wywarł na Tobie największe wrażenie?

Bardzo trudne i niewdzięczne pytanie, bo polubiłem większość poznanych. Ale odpowiem. ZADIG. Muzycznie i towarzysko. Ziom nad ziomy, a przede wszystkimi fenomenalny DJ. Po genialnym secie udaliśmy się wspólnie z ekipą barbacków Sfina na wódeczkę w okolice zmywaka. Było cudownie.

Muzyka techniczna i wydarzenia sygnowane gatunkiem „techno” przeżywają od dłuższego czasu swoisty renesans. Jak oceniasz kondycję rodzimej sceny i zmieniającego się na przestrzeni lat potencjalnego słuchacza?

Kondycja jest i to całkiem niezła. Dużo dobrych projektów, imprez oraz ciekawych i odważnych bookingów. Coraz więcej polskich artystów zauważanych jest poza granicami naszego pięknego kraju. Co do kondycji, pytanie tylko, czy jest to forma napompowanego gościa z modnej siłowni, co 160 kg na klatę zapoda, ale po schodach to trochę szkoda i starta energii, gdy się wchodzi, czy też jest to kondycja wytrawnego pływaka, który mimo wieku i odrobiny brzuszka po przepłynięciu 4 km zastanawia się, gdzie by tu pójść pojeździć na rowerze? Kolejne pytanie można zadać takie, czy to renesans w pełni znaczenia tego słowa, czy też zwyczajna moda? Jaki wpływ na scenę mają social media? Pozytywny czy negatywny? Ja odpowiedzi nie znam.

Ósmego marca będziemy obchodzić pierwszy rok działalności naszego projektu, a świętować będziemy w miejscu wyróżnionym i rekomendowanym przez brytyjski Mixmag. Czego mogą spodziewać się świadomi słuchacze podczas Twojego seta?

Solidnej dawki dobrego łupania. Krakowska publika jest wymagająca, mam nadzieję zaskoczyć ich kilkoma mocnymi techno wałkami. Zapraszam wszystkich krakowskich tancerzy!

Dzięki za rozmowę i do zobaczenia już wkrótce na Szpitalnej 1. Nie możemy się doczekać!

Wysoka 5! Bardzo się cieszę z okazji grania na Szpitalnej, a spotkania z Wami to już oddzielna, bardzo sympatyczna historia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wywiad z Artefactum

Wywiad z Larix'em

Wywiad z Rust'em